-Profesorze!
-Tak Nathalie?
-Mam kilka pytań.
-Pytaj.
-Jacy ludzie mogą szukać tego
zwierciadła?
-Cóż… Z pewnością rząd Stanów
Zjednoczonych oraz terroryści.
-Czyli ludzie takiego pokroju,
którzy mają dostęp do broni i będą siać spustoszenie po drodze, byleby dostać
to lustro?
-Coś w tym rodzaju. Lecz to nie
tylko tacy ludzie. Bo z tego co wiem ja
nie mam broni, ani nie pracuje w rządzie, ani nie jestem terrorystą. Jestem
raczej z tych idiotów, którzy łudzą się na to, że wieści o lustrze same do mnie
przyjdą. – Sala wybuchła śmiechem. – Nie śmiejcie się. Każdy przecież ma
marzenia. – powiedział 60-cio letni profesor. Od dwudziestego roku życia jest
zainteresowany sprawą z lustrem. Wie o nim niemal wszystko. Jest już łysawy,
garbi się, włosy mają siwy kolor, lecz jego niebieskie oczy wciąż wierzą, że
ujrzą zwierciadło.
Powolnym krokiem szedł ze swoją aktówką do pokoju nauczycielskiego, by
usiąść na swoim krześle, wypić herbatę i przeczytać gazetę. Lecz w drodze do
gabinetu postanowiła potowarzyszyć mu Nathalie. Piękna brunetka, z zielonymi
oczami. Na jej prawym łuku brwiowym widniała mała blizna, miała denerwujący
charakter, ale mimo tego była ulubioną uczennicą profesora Dupuy’a.
-Profesorze!
-Co znowu słodziutka?
-Słyszałam, że wyjeżdża pan do
Hiszpanii.
-Tak, to prawda.
-Na długo?
-Prawdopodobnie na tydzień.
-Będzie pan poszukiwał lustra?
-Aż tak to po mnie widać?
-Nie… Chyba nie. – zbita stropu nie
wiedziała co ma mu dokładnie odpowiedzieć. – Bo ja mam takie pytanie. –
Zaniepokojony profesor przerwał.
-Zaraz… Czy ty masz zamiar mnie
spytać o to, czy możesz ze mną jechać?
-No… Tak. – Profesora zamurowało.
-Oszalałaś.
-Sam profesor powiedział, że
zwierciadło spełnia najgłębsze marzenia człowieka. – Podekscytowana dziewczyna
czekała tylko na zgodę od profesora.
-No bo spełnia. Lecz nie mogę cię
zabrać ze sobą.
-Ale profesorze!
-Nie mogę… -Profesor zaczął się
denerwować.
-Proszę!
-NIE! JESZCZE RAZ STANOWCZE NIE! ILE
RAZY MAM CI POWTARZAĆ?! – eksplodował profesor. Szybkim ruchem wszedł do
pokoju, a zdezorientowana Nathalie stała pod drzwiami i nie wiedziała co
takiego zrobiła źle. Wtedy Ron, czarnoskóry przyjaciel Nathalie wytłumaczył jej
kilka spraw.
-Nie wiesz?
-O czym?
-O jego przeszłości…
-A co z nią nie tak? – Krzywiła
swoją twarz, gdy Ron zaczął opowiadać o profesorze.
-Kiedyś, gdy profesor był młodszy,
zabrał ze sobą ulubionego studenta na poszukiwanie lustra.
-I co? – Wcięła się Nathalie.
-Daj mi dokończyć.
-To dokańczaj. – Ron pokiwał głową
ze zdenerwowania.
-Profesor był o krok od zobaczenia
lustra, ale wtedy wpadła grupa ludzi, która otworzyła ogień w kierunku
profesora i jego ucznia. Profesor uszedł z życiem, a jego uczeń dostał kulkę w
głowę. Od tamtej pory nie chce brać nikogo i strasznie drażni go ten temat. –
Dziewczyna zrobiła tylko duże oczy.
-To teraz już rozumiem… Ale sam
wiesz jak bardzo chce, by moja mama wybudziła się z tej pieprzonej śpiączki. To
już trzeci rok!
-Tak wiem Nathi. Też tego chcę.
-Jak przychodzę do domu, to chce mi
się płakać, bo czasami się już zastanawiam, czy nie odłączyć jej od życia. –
Wyrzuciła z siebie złe emocje na ramie Rona.
-Nie martw się. Znajdziemy lustro.
-Jak niby chcesz to zrobić?
-Damy radę. Zbierzemy mnóstwo
informacji o tym, gdzie było i gdzie może być lustro. Mam kumpla na czarnym
rynku, handluje bronią. Załatwię dwa pistolety i jakoś będziemy musieli sobie
poradzić z tym wszystkim.
-Kochany jesteś. – Ron z uśmiechem
odpowiedział:
-Ba. Nie ma większego anioła ode
mnie.
Ruszyli we dwoje do sali, w której
odbywały się kolejne zajęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz